poniedziałek, 18 sierpnia 2014

I - Czyli jak to się zaczęło



    Mój oddech był płytki i spazmatyczny. Miejsce w jakim się znajdowałam śmierdziało pleśnią i wilgocią, którą czułam na całym ciele. Przed oczyma zaczęły mi pojawiać się mroczki i utrudniały widzenie pomimo iż obraz miałam już całkiem rozmazany. Wszechogarniający mnie ból nie przekonał mnie do porzucenia myśli o wstaniu. 
    Naprężyłam wszystkie mięśnie, a rękoma pomagałam nogom unieść się jednak nie osiągnęłam niczego więcej niż kolejnej dawki bólu i jeszcze bardziej niewyraźnego wzroku. Usłyszałam jak coś idzie w moim kierunku. Ostatnia myśl jaką pamiętam to głos kota o dwóch długich ogonach
  Mam tylko nadzieję, że nic jej nie jest.
I czyjeś kroki . . .

♦ ♦ ♦


   Siedziałem w jednej z kafejek przyglądając się mojemu bratu, który próbował odpędzić się od namolnej kelnerki. Jak zwykle daremnie a to przez jego zbytnią wrażliwość. Chociaż jakby się jej bliżej przyjrzeć to nie była wcale taka zła. Krótkie brązowe włosy, niebieskie oczy, długie nogi oraz nie mały biust. Dlaczego wszystkie ładne dziewczyny leciały na mojego sztywnego brata, a mnie omijały szerokim łukiem?
   Nagle nie wiadomo skąd na moich kolanach pojawił się Kuro.
Znalazłem ją! Miałeś rację mówiąc że coś wyczuwasz! 


 - Yuki musimy iść. Kuro chyba jest głodny. - powiedziałem do brata posyłając mu znaczące spojrzenie. Ten od razu skina głową zrozumiawszy moją aluzję. Tak naprawdę gdyby ten chowaniec był głodny to udawałby, że zdycha.  Patrzyłem lekko zniecierpliwiony jak brat wyjaśnia namolnej małolacie, że musi już iść. Westchnąłem zniecierpliwiony i ruszyłem bez słowa za kotem. Jak widać ta dziewczyna łatwo nie odpuszcza.
   Po kilku minutach mnie dogonił.
 - To gdzie mamy iść? - zapytał mnie przygładzając swój płaszcz. Spojrzałem na Kuro który zaczął nas prowadzić. W dziwnie opustoszałe uliczki.
  To nie daleko. Jednak zanim was tam zaprowadzę musicie mi coś obiecać.

 - Co znowu wymyśliłeś? - zapytałem już lekko zirytowany. Poprawiłem pasek od miecza ponieważ zaczynał wpijać mi się w ramię.
 Że jej pomożecie.
 - Co mówi Kuro? - zapytał szatyn rozglądając się dookoła i sprawdzając czy teren jest pusty po czym wyją jeden ze swoich pistoletów po czym odbezpieczył go.
 - Schowaj ten złom. Maluch uparł się, że mamy mu obiecać, że nie skrzywdzimy tego demona, bo nie pokaże nam gdzie on jest. - mruknąłem kopiąc kamyk który mi się napatoczył. Yuki zamrugał zdziwiony.
 - Dlaczego?
 - Widocznie się zakochał. - mruknąłem zrezygnowany. Brat pokręcił zrezygnowany głową widząc uparte spojrzenie chowańca i schował pistolet pod płaszcz. - No to jak? Prowadzisz? - zapytałem zirytowany sierściucha. Ten bez słowa ruszył przed siebie. Z każdym kolejnym krokiem czułem coraz bardziej tą aurę i muszę przyznać, że lekko się jej obawiałem.
   Spojrzałem zdziwiony kiedy demon skręcił w jakiś zaułek. Czyżby inne istoty bały się mnie tak bardzo, że zaczynają chować się nawet w tak obleśnych miejscach? Szybkim krokiem wyminąłem kota, a kiedy zobaczyłem kto leży nieprzytomny w centrum tej potężnej aury stanąłem jak sparaliżowany.
 Mam tylko nadzieję, że nic jej nie jest. 
 - Kto to jest? - zapytałem jednak nikt nie zwrócił na mnie większej uwagi. Czterooki podszedł do dziewczyny i sprawdził jak bardzo jest zimna, ponieważ demonom nie mierzy się pulsu tylko sprawdza temperaturę ciała.
 - Musimy ją stąd szybko zabrać inaczej zamarznie. - oznajmił wyciągając z kieszeni klucze, magiczne klucze. Spojrzałem na Kuro, który pocierał pyszczkiem o policzek dziewczyny. 
 - To ja idę. - mruknąłem odwracając się na pięcie i ruszyłem w drogę powrotną. Tak jak myślałem. Nikt nie zwrócił na mnie uwagi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz